Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

o czwartéj, — rzekł Cretté. — Poróbmy testamenta, gdyż według wszelkiego prawdopodobieństwa spotkanie będzie gorące. Chodź ze mną, Rogerze, dam ci dobrą szpadę, ta którą masz na nic się nie przyda.
Margrabia pożegnał swoich przyjaciół, i zaprowadził Rogera do rodzaju zbrojowni, gdzie znajdowały się szpady wszelkich rozmiarów, z oprawami zastosowanemi do rozmaitych rąk.
Roger uczynił wybór po amatorsku: wziął piękną szpadę średniéj długości, ani zbyt ciężką, ani zbyt lekką, z ostrzem cienkiém jak u szpilki, przy osadzie zaś dosyć szeroką, co było bardzo dogodném do odpierania ciosów.
Margrabia przypatrywał się z wielką uwagą wyborowi kawalera.
— No, no, — rzekł, — widzę, że masz dosyć dobry gust. Ciśnij w kąt swoję szpadę, która do niczego się nie przyda,