Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wice-hrabio, chcą się koniecznie bić cztérej przeciwko cztérem.
— Wszak nas także jest cztérech, — rzekł Tréville.
— Bez wątpienia, baronie; lecz znajdując się dopiéro drugi dzień razem z kawalerem, chciałbym mu oszczędzić tego spotkania.
— A to dla czego? — zapytał Roger.
— Bo widzisz, kochany kawalerze, piérwszy pojedynek... jest zawsze piérwszym pojedynkiem.
— Czy wy Paryżanie, — rzekł Roger, — wynaleźliście przypadkiem sposób zaczęcia od drugiego?
— Nie jeszcze, to prawda, — rzekł Cretté śmiejąc się.
— Skoro tak, rozrządzaj mną, proszę cię margrabio, — rzekł kawaler: — a jeżeli idzie tylko o otrzymanie pchnięcia szpadą, wart przecie jestem tyle co każdy inny, cóż u djabła!