Strona:PL Dumas - Sylwandira.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kie łzy spywały po licach. Było to wiele dla Rogera, który przeszło od sześciu miesięcy nie płakał.
Roger oczekiwał nocy z niespokojnością połączoną z obawą, Kilka razy w czasie wieczerzy, matka, która niespuszczała go z oczu, uważała, że bladł i czerwianiał na przemiany, oraz, że ocierał pokryjomu krople potu spływające mu po twarzy. O téj saméj godzinie co dnia poprzedzającego, wyszedł z sali jadalnéj i udał się do swojego pokoju.
Powiedzieliśmy, jak wraz ze dniem najprzód wątpliwość, późniéj pewność że to mniemane zjawisko było tylko snem, następowały w myślę Rogera; teraz zaś przeciwnie, w miarę zbliżania się nocy, zwłaszcza gdy położywszy się w łóżko, zgasił światło, i ujrzał ten sam promień księżyca oświecający obraz, cała jego wiara wróciła i był przekonany, że ów mniemany sen był rzeczywistością.