Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nek jeszcze mniej dla nich znaczy. Zwykle, a przynajmniej bardzo często, nie dbają ani o stopień, ani o wykształcenie, ani wykształcenie, ani o wiek wielbiciela. Błyszczeć i królować, oto ich zadanie. Podobne są do panujących, dla których każdy hołd równie dobry, bez względu na to z jakich ust pochodzi. Im z niższej sfery bije do nich dym kadzideł, tem częstokroć milszym dla nich bywa. Gdyby nie miały pod ręką nikogo więcej prócz lokaja albo mularza, trzebaby im uwielbienia tego mularza czy tego lokaja. Niejeden przykład przytoczyćby można aż tak nizko upadłych kobiet.
„Baśń o Dyanie i pasterzu wybranym przez nią nad wszystkich bogów Olimpu, nie co innego oznacza. Ztąd owa bezczelna rozpusta, skandaliczne miłostki większej części głośnych piękności: miłostki którym potomność niesłusznie się dziwi. Takie anomalie są logiczne. Piękność, jak każdy majestat, znosi li tylko niższość obok siebie; otóż dla wyjątkowo pięknej kobiety, mężczyzna wyjątkowo piękny nie jest właściwie ani wielbicielem, ani też kochankiem; to równy, to więc wróg. Oddając się takiemu nie obdarza już, tylko wymienia. Człowiek sławny nie jest również tem, czego im trzeba bledną bowiem w obec jego wiekopomnej sławy; wolę też zawsze pierwszego lepszego głupca, w pełni olśnionego w pełni opanowanego w zupełności spętanego. Nie pragną dzielić z nikim wzniecanego uwielbienia tak samo jak nie podzieilają sprawianej przez się rozkoszy.