Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w połowie drogi zabójczemi skutkami łatwych miłostek, które zrazu zdają się bez następstw żadnych, a które jednak wloką za sobą rozpustę, nędzę i jałowość moralną! Platoniczna więc miłość godziła się wybornie z mym programem, i zabrałem się znowu do pracy tak gorliwie, jak gdybym w ciągu dwóch czy trzech lat potrzebował zdobyć sobie sławę i zgromadzić mienie, a to dla otrzymania ręki narzeczonej mojego wyboru. Takież samo marzenie jak wszystkie. Czyż inne być powinny marzenia lat dwudziestu?
Jednakże dziewiczość moja, w której traf ten umacniał mię bardziej jeszcze, była dla moich kolegów, o wiele mniej idealnych, ciągłym przedmiotem żarcików i niedowierzania. Poczęto przypisywać tej powściągliwości, pobudek których nie wyłuszczałem nikomu; inne jeszcze przyczyny, niezależne od mojej woli Narcyss, Józef, i ten syn Merkurego i Wenery, którego nimfa Amalcis uwieść nie zdołała, poczęli iść w porównanie. Nasyłano na mnie najpiękniejsze, najponętniejsze i najprzystępniejsze istoty. Zachwycałem się niemi używałem ich za modele, a gdy zaczepki stawały się zbyt natrętnemi, odpowiadałem im poprostu, że nie mam czasu do stracenia.
Mógłbym zresztą znaleźć tak u starożytnych, jako i współczesnych tłómaczenie, gdybym go potrzebował; przykład powiem raczej. Wiadomo wszystkim, że wielki malarz francuzki S.., naśladowca Rafaela, tylko nie w tem co dotyczy miłości, cześć