Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

natury posuwał tak daleko, że klękał przed ciałem każdej ładnej dziewczyny, która mu za model służyła. I ostrożnie, jak patenę, całował ledwie dotykając ustami tę część jej ciała, co zdawała mu się najpiękniejszą, traktował dziewczynę, bóstwo, i dziękował Bogu, że ją tak piękną utworzył. Takie wstępne adoracye nazywał ofiarą sztuki Należałem do jego szkoły, wyjąwszy całusa.
Przedmioty do moich utworów instynktownie brałem z legend wolnych od nieskromności. Byłem i byłbym zawsze, gdybym mógł być czemś jeszcze czcicielem nagości; sądzę, że to jest właśnie sztuką w całem znaczeniu, najszlachetniejszą i najwznioślejszą, ale niezawodnie nic niema niebezpieczniejszego zarazem. Gdyby nagość objawiała się tylko ludziom wyższego smaku, a przynajmniej mężczyznom dojrzałym, nicby jej zarzucić nie można, ale, wystawiona na wszystkie bez wyjątku spojrzenia, w naszych Muzeach i ogrodach, staje się przedmiotem przedwczesnej ciekawości, źródłem niezbyt dokładnych wyjaśnień dla młodzieńczej wyobraźni, którą rozpala, oświecając przed czasem. Sztuka jest jednym z najwyższych objawów inteligencji człowieczej, wyższą wszakże nad nią jest cnota. Szanujmyż więc dzieci; nie narażajmy młodych dziewcząt ani na spuszczanie oczu przed dziełami naszemi, ani na przyglądanie im się ukradkiem od matek. Zresztą, sama już natura wskazuje sztuce co ma zmienić albo osłonić, a co my osła-