Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

toczkiem. Jeżeli matka była pędzla Rubensa, dziecię było pędzla Van Dyck’a. Zkąd wezmę porównania nie ażeby wam odmalować, lecz by dać wam poczuć, dać wam odetchąć niepochwytnem stwoonkiem.
Przypuśćcie, że róża przeradza się w owoc, kolorem, kształtem i smakiem dorównywając barwie zarysom i woni które nas zawsze czaruję w kwiecie, mimo że tak go spospolitowano; dopatrzcie chwili, w której kwiat się w owoc zmienia, przejrzysty, acz tężejący, gdy woń jeszcze upaja a smak już nęci, a doznacie może w setnej części dziwnego wrażenia, jakie na wszystkich a szczególniej na mnie wywarło to seraficzne zjawisko.
Dla mnie nie była ona dziewczęciem, nie była kobietą była kobiecością: Symbolem, poematem, abstrakcyą, zagadką wieczystą, która była, jest i będzie przyczyną chwiejności spotykania się upadków w wiekach przeszłych, teraźniejszych i przyszłych wszelkich potęg, filozofij, religij ludzkości. Cała dusza poszła mi do oczu. Poraz pierwszy w życiu jasno zdawałem sobie sprawę z tego, co dotąd niepojętnem było dla mnie. Historyczne typy kobiet, wstrząsających państwami w skutek namiętności rozpalonej w sercach mężczyzn; poetyczne postacie kobiece w utworach wielkich wieszczów, wprawiające w zachwyt całe narody, których epiczne istnienie dotąd podziwiałem, ożywiły się nagle i odziały w ciało. Nic nie zdawało mi się prostszem jak świat przewrócić za szczęściem posiadania jednej z tych dziwnych istot, i z rąk jej przyjąć równie bohater-