Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ukażę się w orszaku królowej, której chcę ją przedstawić.
— Czy już wszystko!... — zapytał Franciszek.
— Wszystko, nic więcej nie żądam.
— Masz moje słowo.
— Ty zaś, Mości książę, zachowasz tron, na który przy mojej pomocy wstąpiłeś. Żegnam cię, Najjaśniejszy panie.
Tym razem ostatnie słowo rzekł tak cicho, że przyjemnie wpadły księciu do ucha.
— Teraz mi nic nie pozostaje — pomyślał sobie Monsoreau — tylko dowiedzieć się, skąd książę wie o wszystkiem.
Tego samego dnia wielki łowczy przedstawił swoją żonę królowej matce i królowej panującej.
Henryk w złym humorze jak zwykle, położył się wcześnie, uwiadomiwszy pana de Morvilliers, że nazajutrz ma być wielka rada.
Król pragnął spać, nawet o nic nie pytał kanclerza. Wszyscy szanowali spoczynek i sen monarchy. Kanclerz doskonale znał swego pana i wiedział o tem, że Henryk często spędza noce bezsennie i dlatego myślał, jak jutrzejszą audjencję, stosownie do okoliczności, najwięcej interesującą uczynić.
Wszystko się stało jak pan de Morvilliers przewidział.
Pu trzygodzinnym śnie, Henryk przebudził się, przypomniał sobie kanclerza, usiadł na łóżku i zaczął myśleć; następnie, utrudzony myślami, zsunął się z materaca, wdział pantofle i podobny do nocnego widziadła, przy blasku bladej lampy, której od wypadku z Saint-Lucem nie gaszono, udał się do pokoju Chicota tego samego, gdzie siedział Saint-Luc po zaślubieniu panny de Brissac.
Gaskończyk spał mocno i chrapał okropnie.