Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Boże uchowaj... — odpowiedział Haudouin. — Trudno — wyłupić oczy, dlatego, że się tu weszło.
— A zatem przyznaj, że jakiś inny miałeś zamiar.
— Bynajmniej.
— Kiedy tak, to chodźmy.
Haudouin lekko za rękę przytrzymał Bussego.
— Ponieważ wszyscy wychodzą — rzekł po chwili — idźmy za nimi.
Bussy roztargniony i obojętny, skierował się ku drzwiom.
— Jakto!... — zawołał Remy — pan chcesz wyjść, nie przeżegnawszy się wodą święconą?...
Bussy, posłuszny jak dziecię, udał się do kropielnicy.
Remy skorzystał z tej chwili, aby dać znak kobiecie, która zbliżyła się ku miejscu, gdzie stanął Bussy.
Kiedy hrabia wyciągnął rękę do kropielnicy, ręka czerwonawa i dość duża, jednak kobieca, umaczała palec w wodzie.
Bussy spojrzał w twarz kobiecie, cofnął się i zbladł; poznał Gertrudę osłoniętą czarną zasłoną.
Stał, zapomniawszy się przeżegnać, a Gertruda kłaniając się, przeszła około niego.
O dwa kroki za nią, szła kobieta starannie odziana płaszczem jedwabnym; kształty prześliczne tej niewiasty dały poznać Bussemu, że tylko jedna jest taka na świecie.
Remy nic nie mówił, lecz patrzył; Bussy zrozumiał nareszcie, dlaczego wyprowadzono go z domu i zaciągnięto aż do kościoła Marji Egipcjanki.
Udał się za tą kobietą, a Remy za nim.
Zabawną byłaby ta procesja, złożona z czterech osób, idących za sobą w równej odległości, gdyby