Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz odpowiedział, że jadąc spiesznie, mogłabym ulec wypadkowi.
Pędziliśmy już przeszło dziesięć minut, gdy usłyszałam głos Gertrudy.
Odwróciłam się i spostrzegłam, że nasz orszak rozdzielił się; czterech ludzi pojechało boczną ścieżką, a hrabia i czterech innych udali się ze mną.
— Gertrudo!... — zawołałam. — Panie, czemu Gertruda nie jedzie z nami?...
— Jest to konieczna ostrożność — odpowiedział hrabia, — pozostawiamy dwa ślady na wypadek gdyby nas ścigano. Skorzystamy na tem jeśli książę uda się w pogoń za służącą, a nie za panią.
Odpowiedź ta nie zaspokoiła mię.
Ale co mówić, co czynić?... Wzdychałam i czekałam.
Przytem droga, którą hrabia obrał, prowadziła do zamku Meridor.
Jadąc śpiesznie, mogliśmy tam przybyć za kwadrans.
Przybywszy na polankę w lesie, dobrze mi znaną, hrabia zwrócił się na lewo.
Krzyknęłam i chciałam w biegu zeskoczyć z konia, lecz hrabia pochwycił mnie silnie i przesadził na swego rumaka.
Mój wierzchowiec, czując się wolnym, zarżał i pobiegł w las.
Wszystko to stało się tak nagle, że nawet krzyknąć nie miałam czasu.
Pan de Monsoreau zatkał mi usta chustką.
— Pani — rzekł — przysięgam na honor, że czynię wszystko z rozkazu twego ojca. Wszak okazałem dowód, a jeżeli ci to nie wystarcza, będziesz wolną.