Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ścigałam go oczyma; zamiast odejść, poszedł pod pałac Tournelles i widać postanowił czuwać nade mną przez całą noc.
Ten nowy dowód poświęcenia, był dla mnie nowym ciosem.
Dwa dni minęły jak błyskawica i nic nie zamąciło naszego spokoju.
Co przez te dwa dni wycierpiałam, niepodobna opisać.
Gdy noc druga nadeszła, czułam się osłabiona; wszelkie uczucia zdawały się we mnie zamierać.
Byłam zimna, milcząca, nieczuła z pozoru jak posąg; serce tylko biło gwałtownie.
Gertruda stała w oknie.
Ja siedziałam tu, gdzie teraz, i kiedy niekiedy chustką pot z czoła ocierałam.
Nagle Gertruda wyciągnęła ku mnie rękę i rzekła:
— Pani.
— Co? — zapytałam.
— Czterech ludzi... widzę czterech. Zbliżają się... otwierają... wchodzą.
— Niech wejdą — odpowiedziałam machinalnie.
— Ale ci czterej... to bezwątpienia książę Andegaweński, Aurilly i dwóch jeszcze.
Za całą odpowiedź, dobyłam sztylet i położyłam na stole.
— O! pozwól mi pani chociaż ich zobaczyć zawołała Gertruda, stając przy drzwiach.
— Zobacz — odpowiedziałam.
Po chwili Gertruda powróciła.
— Panienko — rzekła — to pan hrabia.
Schowałam sztylet, nie wymówiwszy słowa.
Tylko głowę zwróciłam w stronę hrabiego.
Zepewne strwożyła go bladość moja.
— Cóż mi to mówiła Gertruda!... — zawołał —