Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A!... — wykrzyknęła Diana, chwytając młodzieńca za rękę — czyś pan widział moje zachowanie? czyś widział moją chęć należenia do niego? Błagam cię na kolanach, nie opuszczaj mię!...
Bussy uścisnął piękną rękę Diany i cały jego gniew przeminął, jak topnieje śnieg na szczycie góry, od promieni słońca wiosennego.
— Skoro taka wola twoja, pani — rzekł, — przyjmuję posłannictwo i za trzy dni, bo prędzej niepodobna, albowiem książę jest w Chartres, na polowaniu z królem, ujrzysz mię znowu, albo niegodnym będę nazwiska, jakie noszę.
A zbliżając się do Diany, rzekł cicho, patrząc na nią płomiennie:
— Zatem wspólnie działamy przeciwko panu de Monsoreau; pamiętaj, że nie on powrócił cię ojcu i że nie jesteś obowiązana dotrzymywać słowa.
Uścisnąwszy raz jeszcze rękę barona, wybiegł z pokoju.

ROZDZIAŁ XIII.
JAK PRZEBUDZIŁ SIĘ BRAT GORENFLOT,
I JAK GO PRZYJĘTO W KLASZTORZE

Zostawiliśmy Chicota przy chrapiącym Gorenflocie; dał znak obrżyście, aby się oddalił, wprzódy mu jednak zalecił, ażeby nie wspominał braciszkowi, że towarzysz jego wychodził o dziesiątej wieczór, a wrócił dopiero o trzeciej rano.
Ponieważ pan Bonhommet zauważył tę ważną okoliczność, że zwykle mnich je i pije, a błazen płaci, poważał wielce błazna, mnicha zaś mało cenił.
Stąd Chicot mógł być pewnm. że oberżysta ust nie otworzy.