Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wyjąwszy domu, który ci pokazuję; w nim okna są zamknięte.
— Ale firanka w jednem się unosi — rzekł Bussy z biciem serca.
— Jednak nic widzieć nie można... O!... ona jest dobrze strzeżona!... Otóż ten dom; w pałacu oddam ci klucz....
Bussy strzelił oczyma na firankę nieco odsłoniętą, jednak nic nie mógł dostrzec.
Powróciwszy do pałacu, książę dał Bussemu przyrzeczony klucz.
Bussy powtórzył przyrzeczenie i oddalił się do siebie.
— I cóż?... — rzekł do lekarza Remy.
— Ja toż samo uczynię pytanie.
— Nic nie znalazłeś?...
— Ten dom jest niedostępny jak w dzień, tak w nocy. Błądzę pomiędzy kilkoma do siebie podobnemi.
— Kiedy tak — rzekł Bussy — to ja jestem szczęśliwszy, mój drogi Haudouin.
— Jakto, panie, więc i ty szukałeś?...
— Nie, tylkom przejechał przez ulicę.
— I poznałeś bramę?...
— Opatrzność ma swoje ukryte i tajemnicze drogi.
— Więc jesteś pan pewny?...
— Nie mówię tego, ale się spodziewam.
— A kiedyż będę mógł dowiedzieć się, że znalazłeś co szukałeś?...
— Jutro rano.
— Tymczasem, czy mnie pan nie potrzebujesz?..
— Nie, mój drogi.
— Nie potrzeba, abym ci towarzyszył?...