Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nawet niepodobna.
— Bądź pan przynajmniej, ostrożnym.
— Ach!... mój drogi, niepotrzebne zalecenie, bo dobrze mię znają.
— Bussy jadł obiad, nie myśląc wcale, jak będzie wieczerzał; następnie o ósmej wybrał najlepszą szpadę, przypasał, mimo zakazu króla, parę pistoletów, i obwinięty czarnym płaszczem, udał się na róg ulicy Ś-tej Katarzyny, postanowiwszy czekać dwie godziny, a w razie, gdyby nikt się nie ukazał, działać na własny rachunek.
Przybywszy na miejsce, poznał dom z wizerunkiem Najświętszej Panny, policzył następne cztery domy, i stanął przy oznaczonym.
Dziewiąta wybiła właśnie.
Zaledwie upłynęło dziesięć minut, gdy ujrzał dwóch jezdnych, przybywających przez bramę Bastylji.
Stanęli przy placu Tournelles.
Jeden z nich zsiadł z konia, podał cugle drugiemu, i postępował do domu, przy którym Bussy czatował.
Zbliżywszy się, obejrzał się dokoła, jakby dla przekonania, czy kto nań nie patrzy, a czując się bezpiecznym, podszedł do bramy i zniknął.
Bussy słyszał skrzypnięcie zawias.
Zaczekał chwilę, bojąc się, aby owa tajemnicza osoba nie stała za bramą; później dopiero otworzył ją i zamknął napowrót bez łoskotu.
Wtedy odwrócił się i przekonał, że przez ową bramę, patrzył wczoraj na Quelusa.
Potem postępował powoli macając ściany i na lewo napotkał pierwszy schód.
Tu zatrzymał się z dwóch przyczyn: naprzód, po-