Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do téj to ostatniej klassy wymowności należał, jak się zdawało, półkownik; gdyż jakeśmy wyżéj powiedzieli, wymówił tylko dwa słowa, lecz te tak były dobitne, tak brzmiące, tak wymowne, iż dla zainteresowanej myśli, nie potrzeba było komentarzów: — Antonio, mój przyjacielu, łotr jesteś, oszust, chciałeś ze mną grać rolę dudka, rozumiałeś, że zbędziesz mię fraszkami; ale oszukałeś się bracie, nie złowisz starego wróbla na miękinie; jeżeli twoi kamraci bandyci zemknęli dzisiejszéj nocy, i jeżeli my będziemy zmuszeni ścigać za nimi, jak charty za zającem, co wielkiém jest ubliżeniem dla żołnierzy, każę ażeby cię powieszono wysoko i krótko, oto na tm drzewie.
Antonio, chłopiec bystry i zdolny, aż nadto pojął, co się zawiérało w tych dwóch wyrazach. Dla tego też czy to przez pochlebstwo, czy też jako alchimista do téjże należący szkoły, któréj półkownik zda-