Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mojéj gorliwości, błękitne plamy na jego ramionach.
„Mój pan nie upuścił swojéj kukaweczki wciągnąłem go do czółna, a on ją z sobą choć sam prawie martwy. No, chwała Bogu, oboje już w czółnie, ale jak w jednym tak i w drugim bardzo mało duchu. Wołałem do niego — Mój panie, to ja, twój sługa! Rozumiałem że go ożywię uderzając w dłonie, ale tak miał ściśnione pięści jak gdyby chciał orzechy ciskać. Co tu robić; choć ty pęknij nié ma rady.
»Znów wziąłem moje wiosło, chciałem przybić do brzegu. I z obydwoma wiosłami ze mnie nie wielki marynarz, a tém bardziéj z jedném. Ja chcę w tę stronę, a obracam się w drugą, bieg wody z sobą mię unosi.... Gdybym wiedział że z wodą dopłyniemy do portu, byłbym spokojny, ale tu nie było rady jak tylko chyba wołać ratunku: i nie długo cze-