Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/421

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wem świetle, odkryć w nim przyjaciela pełnego szacunku oddanego na usługi...
— O tak! oddanego na usługi... dopóki żyć będę — przerwał kardynał.
— Niech i tak będzie, jeśli się panu podoba. Ale dotąd — mówiła Marja Antonina — chodzi o co innego zupełnie. Pragniesz mi wszak służyć, aż do zrujnowania się, panie kardynale? Bardzo to pięknie z twojej strony, aż nadto pięknie... Na szczęście zapobiegłam już tej katastrofie. Ani życiem, ani ruiną majątkową, nie zapłacisz pan za oddanie się na usługi moje, chyba że, jak to mówią, sam siebie zrujnujesz. To już twoja rzecz. W każdym razie, ponieważ jesteśmy teraz przyjaciółmi, więc jako przyjaciółka, radzę ci, bądź oszczędny, to cnota konieczna dla pana; zyskasz tem łaskę króla, bo on nie lubi marnotrawców.
— Zostanę skąpcem dla przypodobania się Waszej Królewskiej Mości.
— Król — podjęła Marja Antonina, z delikatnym odcieniem surowości w głosie — nie lubi i skąpców także.
— A więc będę, czem Wasza Królewska Mość rozkaże przerwał kardynał, ze źle ukrytą namiętnością.
— Otóż mówiłam — przerwała królowa poważnie — że nie zrujnujesz się pan z mojej przyczyny. Poręczyłeś za mnie i tem mnie zobowiązałeś, lecz, dzięki Bogu, mogę jeszcze zapłacie, com winna, nie zajmuj się zatem tą sprawą, która zacząwszy od pierwszej wypłaty, mnie tylko jedną obchodzić powinna.
— Lecz, aby sprawa ta została ukończoną — rzekł kardynał pozostaje mi jeszcze oddać naszyjnik Waszej Królewskiej Mości.
Mówiąc to, wyjął z kieszeni pudełko i podał z ukłonem.
Królowa wzięła pudełko, nie spojrzawszy na nie; choć drżała z chęci obejrzenia brylantów; powstrzymała się jednak i obojętnie postawiła na stoliczku obok siebie.
Kardynał ośmielił się trochę i zaczął prawić grzeczności, czego łaskawie słuchała, nakoniec chciał wrócić do poprzedniej rozmowy, o pojednaniu z królową.
Ona zaś, ponieważ postanowiła nie patrzeć na brylanty przy nim, a paliła ją chęć obejrzenia ich, słuchała z roztargnieniem.