Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

komnat nie było tak bogate, jak u Guimarda, lub tak zalotne, jak u przyjaciół Soubisa, lecz tchnęło wielkopańskim zbytkiem; nie wyglądało wcale na nowe. Dom ten nie byłby tak przypadł Joannie do gustu, gdyby nosił cechę dopiero wczorajszą. Wszystkie te bogactwa starożytne, wzgardzone przez modne damy, wykwintne sprzęty z rzeźbionego hebanu, pająki z kryształami, których złocone gałęzie strzelały kwiatami lilji, a z ich wnętrza płonęły różowe świece; zegary gotyckie, cyzelowane i emaljowane artystycznie; parawany, haftowane dziwadłami chińskiemi, wazony japońskie, napełnione rzadkiemi roślinami i kwiatami; malowidła szare lub kolorowe Bouchera i Watteau nad drzwiami, wszystko to wprawiało nową właścicielkę w niewysłowiony zachwyt.
Wszystko świadczyło nie o usilności, jakiej dokłada bogaty dorobkiewicz, ażeby zaspokoić swoje lub kochanki swojej zachcianki, lecz o długiej i cierpliwej pracy odwiecznych bogaczy, gromadzących wszystkie te skarby po przodkach swoich — dla następców. Joanna naprzód przeglądała całość, przeliczała pokoje; następnie przypatrywała się oddzielnym przedmiotom. A ponieważ zawadzało jej domino, ściskała sznurówka z fiszbinami, weszła do sypialni, zrzuciła wszystko z siebie i przywdziała milutki jedwabny szlafroczek. Oswojona z samotnością, pewna, że niczyje, nawet lokaja oko, jej nie śledzi, wpadała z pokoju do pokoju, dozwalając rozwiewać się szlafroczkowi, ukazującemu jej śliczne kolanka.
Wreszcie wyczerpana, zadyszana, z dopalającem się światłem w ręku, powróciła do sypialni, wysłanej błękitnym atłasem, haftowanym w kwiaty dziwaczne. Widziała już wszystko, wzrokiem i dotykiem pieściła; teraz pozostało jej tylko podziwiać siebie samą. Postawiła świecznik na gerydonie z serwskiej porcelany ze złotą galeryjką.
Nagle oczy jej spoczęły na Endymionie z marmuru, kształtnym i rozkosznym posągu Bouchardona, który w upojeniu miłosnem spoczywał na podstawie z szaro czerwonego porfiru. Joanna zamknęła drzwi i opuściła portjery, zasunęła gęste firanki i stanęła przed posągiem, pożerając oczami tego pięknego kochanka Feby, darzącej go, przed powrotem do nieba, ostatnim pocałunkiem. Ogień, suto płonący na kominku, ogrzewał pokój, w którym wszystko żyć się zdawało, wszystko, prócz upojenia