Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stanęło rzędem w przedsionku. Joanna powiodła po nich wzrokiem spokojnej wyższości, jaką nie wszyscy bogacze posiadają.
— A gdzie są pokojowe? — zapytała.
Jeden z lokai wystąpił z uszanowaniem.
— Dwie służące czekają na panią w pokoju — rzekł.
— Przywołać je.
W minutę nadeszły.
— Gdzie nocujecie zwykle? — zapytała Joanna.
— Ależ... my jeszcze nie wiemy — odparła starsza z nich nocować będziemy tam, gdzie pani rozkaże.
— Gdzie klucze?
— Oto są.
— Dobrze, dzisiejszej nocy spać wszyscy będziecie poza domem.
— Kiedy mamy powrócić? — nieśmiało zapytał jeden z lokajów.
— Jutro w południe.
Lokaje i służebne spojrzeli po sobie; potem, pożegnani rozkazującym wzrokiem Joanny, skierowali się ku drzwiom.
Joanna odprowadziła ich, wyprawiła za drzwi i za nimi je zamknęła.
— Idźcie wszyscy, dobranoc — powiedziała.
I dobyła kieski:
— A to na początek służby waszej u mnie.
Szmer dziękczynny był jedyną odpowiedzią, ostatniem słowem tych sługusów; wszyscy odeszli, kłaniając się do ziemi. Joanna przez drzwi przysłuchiwała się odchodzącym; mówili pomiędzy sobą, że los dał im panią wielką fantastyczkę. Skoro odgłos ich kroków rozpłynął się w oddali, Joanna pozasuwała rygle i rzekła do siebie tryumfująco:
— Sama! sama jedna i u siebie!
U świec, płonących w przedsionku, zapaliła trzyramienny świecznik, i znowu zaryglowała ciężkie drzwi przedpokoju.
Joanna zwiedziła swoje państwo; podziwiała wszystko, szczegóły nabierały wartości w jej oczach, odkąd stała się ich właścicielką. Parter, wykładany drzewcem rzeźbionem, zawierał łazienkę, pokoje służbowe, jadalne, trzy salony i dwa gabinety do przyjmowania gości. Urządzenie tych