Strona:PL Dumas - Naszyjnik Królowej.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

knęła hrabina, której serce zabiło z dumy i chciwości zarazem.
— Bagatelka to, hrabino, bagatelka, doprawdy; lecz gdyby ofiara była hojniejsza, nie przyjęłabyś jej pani!...
— W każdym razie, monsiniorze, — odrzekła hrabina.
— Nie rozumiem, proszę pani.
— Mówię, że niepodobna, abym dar ten przyjęła.
— Pani, ten dom należy do ciebie, klucze są tam, na tej tacy drogocennej. Przyjmuję tu panią, jak zwycięzcę. Czy pomimo to widzi pani w tem jaką ujmę dla siebie?
— Nie, ale...
— Przyjmij zatem, hrabino, przyjmij.
— Monsiniorze, wszak już powiedziałam.
— Jakto, więc pani, która piszesz prośby do ministra o wyznaczenie pensji; która przyjmujesz w datku sto luidorów od dwóch dam nieznanych...
— To zupełnie co innego, monsiniorze. Kto przyjmuje...
— Kto przyjmuje, ten obowiązuje, hrabino — przerwał z godnością książę. — Jak widzisz, oczekiwałem w sali jadalnej; ani buduaru, ani pokojów innych nie widziałem i przypuszczam tylko, że się znajdują.
— Wybacz mi, wybacz, monsiniorze; zmuszasz mnie bowiem do uznania, że niema na świecie delikatniejszego od ciebie człowieka.
I dość już długo panująca nad sobą hrabina zarumieniła się z radości na myśl, że będzie mogła mówić: „mój dom“. Naraz, spostrzegłszy się, że mięknie i spostrzegłszy pewien ruch księcia:
— Monsiniorze — powiedziała, cofając się — proszę kazać podać mi kolację.
Kardynał zsunął płaszcz, który miał dotąd na ramionach, podał krzesło hrabinie i w ubraniu spacerowem w którem nadzwyczaj mu było do twarzy, zabrał się do pełnienia obowiązków marszałka dworu. Kolacja podaną została w jednej chwili.
Gdy słyszeć się dały kroki lokajów, Joanna nałożyła maskę.
— To ja winienbym się zamaskować — rzekł de Rohan — pani bowiem jest u siebie, pośród swojej służby, ja zaś jestem tu przybyszem tylko.
Joanna roześmiała się, lecz nie zdjęła maski, chociaż