Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/991

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na Jana Byka kijem krótkim z ołowianą gałką, kiedy Szkopek rzucił się między niego i cieślę i chwycił za kij. Haczyk tymczasem podszedł do gromady i chcąc zapewne usprawiedliwić swą nazwę, podstawił nogę agentowi i przewrócił go w tył.
Od tej chwili wszczęła się zawierucha straszliwa; słychać było ostre krzyki kobiet w tłumie.
Agent schwytany przez Jana Byka puścił tłuczek, który padł u nóg Fifiny. Ta podniosła go i z ręką odwiniętą po łokieć, z płowemi włosami na wiatr rozpuszczonemi, cięła na prawo i na lewo, we wszystkich, co do niej chcieli się zbliżyć. Dwa lub trzy cięcia wymierzone po męzku przez amazonkę, zwróciły na nią uwagę kilku policjantów, i byłaby z pewnością zabita, ale Kopernik z Fafiusem utorowali sobie do niej drogę.
Widok Fafiusa zbliżającego się do Fifiny, zmienił prąd myśli w głowie Jana Byka. Porzucił on agenta wśród tłumu i zwracając się do pajaca:
— To jeden! rzekł.
I wyciągnąwszy rękę, schwycił Fafiusa za kołnierz. Ale zaledwie ręka dotknęła kołnierza, Jan Byk uczuł na niej uderzenie ołowianego kija, które ją obezwładniło. Poznał rękę, która uderzyła.
— Fifino! krzyknął pieniąc się z gniewu, czy chcesz, żebym cię rozszarpał?
— O! wielki nikczemniku! odpowiedziała, ośmiel się tylko podnieść na mnie rękę.
— Nie na ciebie, ale na niego!
— Patrzcie tego pijaka, rzekła do Szkopka i do Haczyka, on chce udusić człowieka, który mi życie ocalił.
Jan Byk wydał westchnienie podobne do ryku; potem ozwał się do Fafiusa:
— Idź precz! rzekł, a jeżeli dbasz o swoją skórę, to jak najrzadziej właź mi z nią w oczy.
Kiedy to się działo na prawo w gromadzie Jana Byka i jego zwykłych towarzyszów butelki, zobaczmy co działo się na lewo w grupie Salvatora i naszych czterech młodzieńców.
Salvator, jak widzieliśmy, zalecił Justynowi, Petrusowi, Janowi Robertowi i Ludowikowi, najściślejszą neutralność, a jednak Justyn, z pozoru najspokojniejszy ze wszystkich, wykroczył przeciw zaleceniu.