Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/785

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łowych była nieograniczoną. Każde zgromadzenie dwudziestu węglarzy tworzyło skład szczegółowy.
Trzy więc składy szczegółowe zebrane były przed oczyma pana Jackala.
Każdy z tych oddzielnych składów wybierał z łona swego: przewodniczącego, cenzora, sekretarza, kasjera i deputowanego.
Bonapartyści, orleaniści, republikanie, byli więc pomieszani, i gdyby pan Jackal miał sto oczu Argusa, byłby niewątpliwie, w głębi katakumb w jakimś zakątku przeciwległym bonapartystom, zobaczył pochodnie orleanistów i republikanów.
Węglarstwo tedy nie było złożone z jednorodnych żywiołów politycznych, a mieszczanie, studenci, artyści, wojskowi, adwokaci, chociaż różnemi chodzący drogami, kierowali się jedną myślą.
A teraz, kiedy czytelnicy wiedzą tak dobrze, jak pan Jackal, że mówca wysłany został do składu centralnego, jako deputowany, wróćmy do naszego opowiadania.
Po wyjściu deputowanego, hałas wszczął się okrutny, każdy z członków chciał mówić nie czekając kolei. Jedni chcąc dać się usłyszeć, wydawali dzikie okrzyki; inni potrząsali pochodniami, jakby to były pałasze lub szpady; słowem, zamieszanie stało się okropne, a promienie poruszanych pochodni, migocząc w tysiączne kierunki, stały się obrazem pomieszanych myśli członków tego tajemniczego zgromadzenia.
— O! o? wyrzekł pan Jackal, myślałby kto, że już są na czele rządu: jeden drugiego nie rozumie.
Po półgodzinnej wrzawie, w głębi groty za przewodniczącym, ukazało się światełko pochodni, i mówca, a raczej deputowany powrócił od składu centralnego. Wymówił tylko jedno słowo, ale słowo to, tak jak „quos’ego“ Neptuna, wystarczyło do uśmierzenia wzdętych fal.
— Zgoda! wyrzekł.
Wszyscy przyklasnęli i znowu trzykroć zawołano: „niech żyje cesarz!“
Potem posiedzenie zamknięto.
Wtedy wszyscy spiskowi, jeden po drugim, weszli na kamień służący za fotel dla przewodniczącego i zapuścili się w tę samą grotę, do której widzieliśmy wchodzącego mówcę deputowanego.