Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/569

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rała de Courtenay, u którego byłam, ażeby mu przypomnieć, że onegdaj przypadały moje imieniny.
— Nie widzę, w czemby cię to tak miało dziwić, ciociu. Cóż to dziwnego, jeśli ktoś u stryja zastanie synowca?
— Wiedziałaś więc o tem?
— Wiedziałam, że pan Petrus Herbel de Courtenay jest synowcem pana generała hrabiego Herbela de Courtenay; wiedziałam o tem dobrze.
— A ja nie wiedziałam... Zawsze mnie dziwi, że malarz połączony jest związkiem krwi z rodziną, która ma przodków siedzących na tronie.
— Spodziewam się, odezwał się Petrus, że osoba tak wysoce religijna jak pani margrabina, stawia Apostołów i Świętych wyżej nad wszystkich królów i cesarzów z całej ziemi?
— Dlaczego pan tak się spodziewasz?
— Pozwolę sobie zwrócić uwagę pani margrabiny de la Tournelle, że odpowiada zapytaniem na zapytanie, jakie miał zaszczyt uczynić jej wicehrabia Piotr de Courtenay.
Jakkolwiek impertynentka, margrabina poczuła się nieco ugiętą.
— Zapewne, rzekła, stawiam Apostołów i Świętych nad cesarzami i królami, bo oni idą tuż po Chrystusie.
— Owóż, pani margrabino, święty Łukasz był malarzem; czemużby więc potomek cesarzów malarzem być nie mógł?
Margrabina przygryzła wargi.
— A! przypomniałeś mi pan właściwy interes, dziękuję ci, rzekła margrabina; bo też wiedziałam, że przychodzę po co innego.
Ani Regina ani Petrus nie odpowiedzieli nic na to.
— Przyszłam, mówiła dalej margrabina zwracając się do Petrusa, by się pana zapytać, czy portret hrabiego Rappt będzie prędko skończony.
Regina spuściła głowę z westchnieniem, podobnem do jęku. Petrus usłyszał zapytanie starej margrabiny, widział poruszenie księżniczki, lecz ani jednego ani drugiego wcale nie rozumiał.
— I cóż, odezwała się margrabina na to milczenie obojga, cóż jest tak dziwnego w mojem zapytaniuv Pytam się, panie Petrusie, czy portret hrabiego Rappt postępuje.
— Nie rozumiem o co mnie pani margrabina pytać ra-