Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/570

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy, odpowiedział Petrus, w sercu którego zaczęło kiełkować głuche podejrzenie.
— Bo, rzeczywiście źle się wyrażam, rzekła margrabina. Ja, z góry, portret Reginy nazywam „portretem pana Rappt;“ prawda, że on wtedy dopiero stanie się jego własnością, jak panna Regina de Lamothe-Houdan zostanie hrabiną Rappt: ale ponieważ to rzecz ośmiu albo dziesięciu dni...
— Przepraszam panią, zapytał Petrus blednąc okrutnie, więc ten portret, który ja robię przeznaczony jest dla pana Rappt?
— Bezwątpienia; będzie to najpiękniejsza ozdoba małżeńskiej komaty.
Na te słowa młody człowiek zbladł i zachwiał się; zwróciło to uwagę margrabiny.
— Co ci jest, panie malarzu? odezwała się, wyglądasz jak gdybyś miał zemdleć!
I rzeczywiście, Petrus wyglądał jak posąg rozpaczy.
Margrabina zwróciła się wtedy do bratanki, by jej wskazać bladość malarza; ale spostrzegła, że Regina równie jest bladą, nietrudno zatem było odgadnąć, iż dotkniętą została tym samym ciosem. Margrabina de la Tournelle była niewiastą doświadczoną, domyśliła się też od razu co zachodzi między niemi i patrząc kolejno to na Petrusa, to na Reginę, powtarzała między zębami wyrazisty frazes: Proszę! proszę! proszę! Potem, wziąwszy Pszczółkę za rękę, z obawy, aby mimo dziecięcego wieku, nie zrozumiała czegoś z tej podwójnej boleści i uprowadzając ją z sobą:
— Odchodzę już moja bratanko, rzekła, wiem teraz wszystko, co chciałam wiedzieć! I wyszła.
Zaledwie zapadła za nią portjera, Petrus wydał okrzyk i dobywając z kieszeni mały puginalik turecki, który zawsze miał przy sobie:
— A! zawołał, więc ten portret, nad którym pracowałem z taką miłością, miał być dla niego, dla hrabiego Rappt, dla tego niegodziwca! Tak nie będzie! Mogę być ofiarą jego szczęścia wspólnikiem nigdy nie będę!
I zapuściwszy puginał w płótno, rozdarł przez całą długość.
Regina widziała to i uczuła takie wstrząśnienie, jakby puginał dotknął jej serca. A jednak, blednąc jeszcze; bar-