Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/568

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

może też przeszkodziła Pszczółka, która przybiegła do niej podając czoło do pocałunku.
— Dzień dobry, mała, dzień dobry! rzekła całując ją i idąc do Reginy.
Regina wyciągnęła do niej rękę, unosząc się na krześle.
— Dzień dobry, Regino! mówiła dalej margrabina, przechodząc od jednej siostry do drugiej. Idę z sali jadalnej; mówiono mi, żeś tam zaledwie zajrzała, jednak chciałam z tobą koniecznie się widzieć, bo mam ci coś bardzo ważnego do powiedzenia.
— Gdybym była wiedziała, ciociu, że zechcesz zrobić nam przyjemność i zejść na śniadanie, odpowiedziała Regina, byłabym z pewnością oczekiwała; ale myślałam, że wczoraj i dziś jesteś niewidzialną i śniadanie każesz przynosić do siebie.
— Ja też zeszłam tylko dla ciebie, Regino, i dla ciebie też tylko uczyniłam wyjątek, z powodu ważnych okoliczności.
— Przestraszasz mnie prawie, ciociu! rzekła Regina próbując się uśmiechnąć. Cóż to takiego?
— Moja Regino, pan Coletti oznajmia mi listem, że wczoraj, w środę popielcową, nie widziano cię w kościele.
— Rzeczywiście, ciociu; byłam przy łożu jednej z moich przyjaciółek, umierającej.
— Dzisiaj za to spodziewam się widzieć ciebie na kazaniu.
— Wybaczy ciocia, ale dzisiaj nie myślę wychodzić wcale. Wczoraj miałam wielki smutek, jestem jeszcze bardzo cierpiąca, potrzebuję spokoju i nie ruszę się z domu.
— Czy tak? cierpko bąknęła margrabina.
— Tak, odpowiedziała Regina tonem ostrym, ze spojrzeniem zdającem się usprawiedliwiać jej imię. Myślę nawet zamknąć się w swoim pokoju zaraz po posiedzeniu, bo widzisz przecie, ciociu, że pozuję: a przy tej sposobności zwrócę ci uwagę, iż mi zupełnie zasłaniasz pana Petrusa.
— Aha! mruknęła stara. I odwracając się do malarza: Przepraszam, rzekła, panie artysto! nie spostrzegłam pana. Czy pan dobrze się bawi od poniedziałku?
— Doskonale, dziękuję pani.
— Tem lepiej! Wyobraź sobie, Regino, jakie było moje zdziwienie, kiedy zastałam pana Petrusa Herbela u gene-