Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1559

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja zostałam opiekunką pałacu bulwaru Inwalidów, gdy mój ojciec prawdopodobnie zostanie gubernatorem zamku, a pan Rappt nominowany nadzwyczajnym posłem przy jego cesarskiej mości Mikołaju I.
— Tego właśnie się obawiam, aby to poselstwo nie spełzło na niczem.
— Przeciwnie, jest ono pewne: chcą się oderwać od przymierza z Anglją i zbliżyć się do przymierza z Rosją; marszałek nakłania do tego, ile może; zyskanoby przytem prowincje Nadreńskie i wynagrodzonoby Prusy kosztem Anglji... Czy wszystko to jest jasne?
— Jestem tem wszystkiem odurzony! Jakim sposobem mogło się to pomieścić w tej ślicznej głowie, mój Boże! i jeżeli nie dasz mi pocałować tego czoła, piękna Regino, będę myślał, że przybyły na niem zmarszczki.
Regina przechyliła w tył głowę, aby Petrus mógł się przekonać, że od wczoraj nie zestarzała się o pięćdziesiąt lat. Petrus ucałował nietylko piękne alabastrowe czoło, ale i oczy.
Regina cofnęła się pospiesznie. Poczuła ona na ustach swych oddech Petrusa.
Petrus spojrzał na nią z giestem błagalnym i powróciła sama, aby zawiesić mu się na szyi.
— A zatem, szepnął Petrus, w końcu tygodnia pojedzie i będziesz wolną?
— Tak, mój przyjacielu.
— O! jakże to daleko jeszcze do końca tygodnia! ileż to od obecnej chwili, pomiędzy dniami i nocami, pomiędzy godzinami i minutami jest miejsca na nieszczęście!
I młody człowiek, jak gdyby przygnieciony straszliwem przeczuciem, rzucił się na darniową ławkę, pociągając za sobą Reginę.
Głowa jej spoczęła na ramieniu Petrusa. Poruszyła się, aby ją podnieść. Opadła nanowo. Było im tak dobrze, iż nie spostrzegli się oboje, jak czas zbiegł im szybko.
Naraz dał się słyszeć turkot jadącego powozu.
Regina podniosła głowę. Słychać było głos woźnicy:
— Brama!
Krata się otwarła. Turkot się zbliżył. Powóz wjeżdżał w dziedziniec.
— Przyjechali, rzekła Regina, muszę wyjść naprzeciw ojca. Do jutra, drogi Petrusie.