dziwiająca rzecz! pani Corby była na nogach aż do tej godziny, co za pamięci Miny, a nawet Millera, nigdy się jeszcze nie zdarzyło.
O północy rozeszli się.
Justyn złożył na czole dziewczęcia ostatni pocałunek braterski; pocałunek jutrzejszy miał być małżeńskim.
Dwaj mężczyźni zeszli do pokoju Justyna i rozmawiali jeszcze z godzinę.
Następnie Miller odszedł.
Justyn po bezsennej prawie nocy, o szóstej zrana był już na nogach. Czas dłużył mu się okrutnie. Chodził po pokoju, wyglądał na ulicę, nareszcie wrócił i zaczął się ubierać, na czem zeszła mu z godzina czasu. Włożył lakierowane ciżemki, spodnie i frak czarny, kamizelkę i krawat biały. Około ósmej usłyszał szelest nad głową.
Dwie panny wstawały.
Za zbudzeniem się Miny, rozpocząć się miały niespodzianki ułożone na dzień dzisiejszy.
Kiedy młoda dziewica zaczęła się ubierać, Celestyna wyszła, ażeby z pokoju nowożeńców przynieść strój biały, prócz wieńca pomarańczowego.
Naraz, odwracając się, Mina spostrzegła rozłożone na łóżku: spódniczkę białą, suknię muślinową oszytą koronkami i pończochy jedwabne. Przy łóżku stały białe trzewiki atłasowe. Mina na wszystkie te przedmioty patrzyła ze zdziwieniem.
— Dla kogo to? zapytała.
— Dla ciebie, siostrzyczko, odpowiedziała Cesia.
— Czy ja mam dziś może udać się na kwestę? zapytała Mina z uśmiechem.
— Nie, na ślub.
Mina spojrzała na Celestynę zdumionemi oczyma.
— A któż to się żeni? zapytała.
— To tajemnica.
— Tajemnica?
— Tak.
— O! powiedz mi, Celestyno, mówiła Mina ślicznemi rączkami pieszcząc lica starej panny.
— Zapytasz się Justyna, odrzekła.
— O, Justyna! zawołało dziewczę, jakżem go też dawno nie widziała? Gdzie on jest?
— Czeka aż się ubierzesz.
Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/146
Wygląd
Ta strona została przepisana.