Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zemdlała. Wtedy dopiero z zamkniętych oczu widać było łzy spływające po zlodowaciałych licach.
Dwie kobiety wzięły ją z rąk Ludowika, który przybył w czasie śpiewu Karmelity i który rozumie się wszedłszy po cichu, bez zameldowania, znalazł się w tem miejscu, aby ją przyjąć w swe ramiona.
— To nic, rzekł do jej przyjaciółek, podobne przesilenia więcej jej przynoszą ulgi, niż złego. Niech powącha ten flakonik, za pięć minut powróci do przytomności.
Regina i Lidja z pomocą generała, wyniosły Karmelitę do sypialnego pokoju.
Gdy raz zniknęła Karmelita i słuchacze uspokoili się zapewnieniem Ludowika, zapał powstrzymany na chwilę, zaczął się znów wylewać ze wszystkich stron.
I był to tylko jeden ogólny okrzyk podziwu.

XX.
Petardy Kamila.

Gdy już przestano się unosić nad talentem przyszłej; debiutantki, gdy już wyczerpano dla niej wszelkie rodzaje pochwał, każdy ze szczęśliwych słuchaczy zamierzając wychwalać ją w swoim szale, zdążał powoli z buduaru do salonu, w którym pierwsze dźwięki orkiestry zachęcały do tańca.
Jedyne zdarzenie zaszłe przy tej okoliczności, a godne wzmianki, jako mające styczność z naszym dramatem, jest fałszywy krok Kamila de Rozan, który zwracał swą mowę nieoględną do tych, co znali najzupełniej historję życia Karmelity.
Pani de Rozan, jego żona, ładna, piętnastoletnia kreolka, chwilowo zajęła uwagę pewnej bogatej wdowy pochodzenia amerykańskiego, która przyznawała się do jej kuzynostwa.
Kamil widząc żonę oddaną familijnym stosunkom, skorzystał z okazji, aby zostać znów kawalerem. Spostrzegł Ludowika, dawnego swego towarzysza, prawie przyjaciela, i skoro tylko powrócił spokój po odejściu Karmelity, której zemdlenie przypisywał wzruszeniu, zbliżył się zaraz do młodego doktora i z żywością nowoprzybyłego cudzoziemca,