Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyjrzeć się dziewicy powabnej jak piękność, potężnej jak siła, ponurej jak rozpacz.
Stare kobiety zazdroszczące jej młodości, młode zazdrosne piękności, wszystkie, które chciałyby posiadać jej talent, wszyscy, którzy sobie mówili, iż byłoby prawie chwałą być kochanym od podobnej kobiety, zbliżali się do niej, biorąc jej rękę i ściskając w swoich.
I otóż dla czego sztuka jest prawdziwie piękną, prawdziwie wielką: dla tego, że z nieznajomego czyni w jednej chwili starego przyjaciela.
Tysiące zaproszeń, jak kwiaty jej przyszłej sławy uleciało w powietrzu około Karmelity.
Stary generał, który się znał na tem, jakeśmy powiedzieli, którego nie łatwo było wzruszyć, uczuł spływające łzy po twarzy; był to deszcz z burzy, która zahuczała w jego sercu, gdy słuchał śpiewu ponurej dziewicy.
Jan Robert i Petrus zbliżyli się ku sobie instynktownie i w niemem uścisku rąk, wyrazili wzruszenie, oraz bolesny zachwyt.
Gdyby Karmelita dała im jaki znak zemsty, byliby się rzucili na Kamila, który nie wiedząc co zaszło, słuchał z uśmiechem na ustach, z lornetką w oku i wołał ze swego miejsca: „Brawo! brawo!“ jakby to był uczynił z krzeseł włoskiej opery.
Regina i Lidja pojmując, ile głos Karmelity nabrał wymownej boleści przez obecność kreola, które przez cały czas trwania śpiewu drżały przy każdej nucie, ażeby serce śpiewającej nie pękło, były jak przykute do miejsca. Regina nie śmiała się obejrzeć, Lidja bała się podnieść głowę.
W tem na okrzyk trwogi wydobywający się z pomiędzy otaczających Karmelitę, dwie młode kobiety wyszły z osłupienia i zwróciły się jednocześnie w jej stronę.
Karmelita wypłakawszy swoją ostatnią nutę, opuściła w tył głowę i blada, sztywna, nieruchoma, byłaby upadła niezwłocznie na posadzkę, gdy dwie ręce ją podtrzymały, a głos przyjazny szepnął:
— Odwagi, odwagi! bądź dumną: od tego wieczoru nie potrzebujesz już nikogo.
Młoda dziewczyna, zanim zamknęła oczy, zdołała poznać Ludowika, tego okrutnego przyjaciela, który ją do życia przywołał. Westchnęła, wzruszyła smutnie głową i