Strona:PL Dumas - Mohikanowie paryscy T1-18 v2.djvu/1029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak, odpowiedział Petrus wejrzeniem, nierozważni, te prawda, ale szczęśliwi, Regino! Poczem młodzi ludzie tak, jak zamieniali z sobą spojrzenia, przesłali sobie lekkiem poruszeniem ust jeden z tych pocałunków, które serce przesyła sercu, i jak gdyby rozmowa stryja z panią de Marande przyciągnęła Petrusa, przysunął się do nich z uśmiechem obojętnym na ustach.
— Kochany stryju, odezwał się jak zepsute dziecko, któremu się zdaje, że ma prawo wszystko powiedzieć, uprzedzam cię, że jeśli nie wyjawisz prawdy pani de Marande, która już po raz drugi czyni ci zaszczyt pytać się o powód twej troski, to na pradziada mego Josselina IIgo, który nosił przydomek „Grzecznego,“ sto pięćdziesiąt lat przed odkryciem grzeczności, na popioły tego przodka, za bitego na polu sławy i miłości, przysięgam ci stryju, zdradzę cię przed panią i wyjawię prawdziwą przyczynę twoich cierpień, jakkolwiek byłyby one tajemnicze.
— Wyjaw je chłopcze, powiedział generał z wyrazem smutku, który kazał wątpić Petrusowi, aby wuj zajęty był jedynie trawieniem, wyjaw, ale wierzaj mi, przed tem wyjawieniem obrócisz siedm razy językiem w ustach, aby nie powiedzieć coś niepotrzebnego.
— O! nie obawiam się tego! rzekł Petrus.
— A zatem mów prędko panie Petrusie, umieram z niespokojności, powiedziała pani de Marande, która także zdawała się obracać siedm razy językiem, nim przystąpiła do prawdziwego przedmiotu rozmowy, który ją tu sprowadził.
— Umierasz pani z niespokojności? powiedział stary generał. Przechodzi to moją przenikliwość. Czy miałabyś pani do mnie jaką prośbę i lękasz się, aby mój zły humor źle nie wpłynął na moją odpowiedź?
— O głęboki filozofie! rzekła pani de Marande, któż ci odkrył w ten sposób tajnie serca ludzkiego?
— Daj mi pani swoją piękną rączkę.
Lidja podała rękę generałowi, zdjąwszy z niej wprzód rękawiczkę.
— Cudowna! powiedział generał, sądziłem, że już nie ma takich rąk. Przybliżył ją do ust, ale zatrzymał się nagle. Na uczciwość! dodał, byłoby to świętokradztwem, aby sześćdziesięcio sześcio letnie usta, dotknęły tego marmuru.