Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cerskiego honoru, ale przytem dziwak, a ja tylko męża mego niewolnicą być pragnę.
Powiedziała to z taką spokojnością i zarazem stałością, że Dixmer poznał, iż nastawać, w tej przynajmniej chwili, byłoby rzeczą bezpożyteczną; nic więc już nie mówił, spojrzał na żonę, niby nie patrząc, otarł spocone czoło i wyszedł.
Morand oczekiwał go niecierpliwie. Dixmer opowiedział mu co do słowa wszystko co zaszło.
— Dobrze... odrzekł Morand, poprzestańmy na tem i puśćmy wszystko w zapomnienie. Raczej wyrzeknę się moich zamiarów, niźli stanę się przyczyną chociażby cienia troski twej żony, niźli zranię jej własną miłość.
Dixmer, położył mu rękę na ramieniu.
— Alboś szalony, mój panie!... rzekł, mocno się weń wpatrując, albo nie wiesz, co mówisz.
— Jakto, mniemasz więc Dixmer?...
— Mniemam, kawalerze, że i ty, równie jak i ja nie umiesz panować nad popędami uczuć twego serca. Ani ty, ani ja, ani Genowefa, nie należymy do siebie, Morandzie. Jesteśmy istotami powołanymi do obrony zasady, a zasady opierają się na rzeczach, które przygniatają swoim ciężarem.
Morand zadrżał i zamilkł, milczeniem marzącem, bolesnem.
W godzinę potem, służący Maurycego przerwał mu odczytywanie mowy, właśnie w chwili, gdy był zajęty nią cały.
Służący ten, przystąpił nachylił się do ucha pana i szepnął:
— Obywatelu Lindey... ktoś, utrzymujący, że ma ci coś bardzo ważnego powiedzieć, czeka na cię w mieszkaniu.
Maurycy wrócił do swego mieszkania i zdziwił się niepomału, zastając Dixmera. Siedział on i w najlepsze przewracał gazety.
Spostrzegłszy Dixmera, Maurycy wstrzymał się na progu i mimowolnie się zarumienił.
Dixmer wstał i z uśmiechem na ustach podał mu rękę.
— Co ci za mucha siadła znowu na nosie, żeś mi taki list napisał?... Doprawdy, mój Maurycy, w najczulszą ugodziłeś mnie stronę. Piszesz, że jestem obojętnym i fałszywym patrjotą!... No, no, nie wiem, czy zdołasz rzucić