Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Genowefa uśmiechnęła się znacząco.
— Bo... dodała, nie macie sympatji ku sobie. Pan masz charakter zapalczywy, a umysł świetny — jesteś człowiekiem wykształconym, a Morand... to kupiec zaszczepiony na chemiku — bojażliwy on, skromny... i nie śmie uczynić pierwszego kroku do pana.
— Któż żąda, aby pierwszy szukał zbliżenia się ze mną? Ja owszem, nie raz się już o to starałem, ale widzę, że mnie unika. Nie, nie, dodał Maurycy, zwieszając głowę, inna jest zupełnie tej niechęci przyczyna...
Nazajutrz przybył o godzinie drugiej z południa i zastał Genowefę na wychodnem.
— A to doskonale się złożyło, zawołała przy powitaniu; będziesz mi pan służył za towarzysza podróży...
— Dokąd pani wychodzi?... zapytał młody człowiek.
— Do Auteuil. Pogoda taka prześliczna, że pragnę z niej skorzystać i użyć nieco przechadzki, dojedziemy powozem naszym za rogatki, stamtąd pójdziemy pieszo do Auteuil, a gdy załatwię tam mój interes, wrócimy tutaj.
— O!... rzekł Maurycy zachwycony, to znaczy, że rozkosznie przepędzę dzień z łaski pani.
Wyjechali. W Auteuil Genowefa zatrzymała się.
— Zaczekaj pan na mnie w końcu parku, rzekła, wrócę, skoro się tylko załatwię.
— Do kogo się pani udaje?... spytał Maurycy.
— Do przyjaciółki mojej.
— Nie mogę pani do niej towarzyszyć?
Genowefa z uśmiechem poruszyła przecząco głową.
Maurycy przygryzł wargi.
— Dobrze... powiedział, zaczekam.
Maurycy czekał, ścinając laską łebki trawkom, kwiatkom i ostom na drodze napotykanym.
Coby on dał zato, żeby się dowiedzieć, czy Genowefa kocha go, czy nie kocha. Traktowała go jak siostra i przyjaciółka, ale czuł, że mu to nie wystarcza. Wypełniała ona wszystkie jego myśli, objawiała mu się w marzeniach jego nocnych. Dawniej pragnął patrzeć na nią tylko, teraz już mu było tego zamało; teraz pragnął, aby go kochała.
Bawiła w Auteuil całą godzinę, co dla Maurycego zdawało się wiekiem całym; nareszcie spostrzegł, że wraca,