Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łeśłeś... przerwała z uśmiechem Genowefa; sądzę, że ta zaledwie przyjacielska poufałość nie potrzebowała tłumaczenia.
— O! przebacz mi pani... zawołał Maurycy, każde silne uczucie mieści w sobie zazdrość, moja więc przyjaźń zazdrościła tej, jaką zdawałaś się panu Morand okazywać.
Zamilkł. Genowefa nie odzywała się także. Tego dnia nie mówiono już więcej o Morandzie. Maurycy pożegnał Genowefę, bardziej niż kiedykolwiek rozkochany, bo zazdrosny.
Zaślepiony, wzruszony swą namiętnością, młodzieniec nasz ani czuł, ani dostrzegał w opowiadaniu Genowefy wielu przerw, wielu cofań, wielu powtarzań, ale później wszystko to na myśl mu przyszło i dziwnie go dręczyło. Nie mogła też go uspokoić ani nieograniczona swoboda, jakiej mu Dixmer w rozmowie z Genowefą dozwalał, ani owa samotność w pośród której oboje każdy wieczór przepędzali. Co większa, Maurycy, gdy został stołownikiem Dixmerow, nietyllko cieszył się zupełnem bezpieczeństwem obok Genowefy, ale nadto towarzyszył jej w małych wycieczkach, które niekiedy po cyrkule swoim czynić musiała.
Wśród takiej zażyłości w domu Dixmera, dziwiła Maurycego niepomału jedna okoliczność, mianowicie, że im bardziej starał się poznać Moranda, dla dokładniejszego wyśledzenia w nim uczuć, które jak mniemał, żywił tenże dla Genowefy, im ściślejsze pragnął nawiązać stosunki z tym człowiekiem, którego rozsądek i szlachetne obejście coraz go bardziej ujarzmiały, tembardziej Morand zdawał się usuwać od niego. Uskarżał się z tego powodu przed Genowefą, bo nie wątpił, że Morand odgadł w nim swego rywala, i że unika go z powodu zazdrości jedynie.
— Obywatel Morand nienawidzi mnie... powiedział pewnego dnia do Genowefy.
— I dlaczegożby to?...
— Czy pozwoli pani, abym jej wyznał prawdę?... zawołał Maurycy.
— Bardzo proszę... odpowiedziała Genowefa.
Zawahał się, a chciał powiedzieć: bo ja cię kocham. pani.