Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lorin wyjął scyzoryk, potem obaj go otworzyli i wtedy Maurycy wziął w zęby i przeciął nim sznury krępujące Lorina.
Lorin, uwolniony z więzów, tę samą przysługę wyświadczył Maurycemu.
— Śpiesz się... mówił młodzieniec, bo Genowefa mdleje.
W rzeczy samej, dla przecięcia więzów, Maurycy na chwilę odwrócił się od nieszczęśliwej kobiety, a że ona wszelką siłę z niego czerpała, zamknęła oczy i głowę zwiesiła na piersi.
— Genowefo... rzekł Maurycy, Genowefo, otwórz oczy, moja droga, już tylko kilka chwil oglądać się będziemy na tym świecie.
— Sznury ranią mnie, szepnęła młoda kobieta.
Maurycy rozwiązał jej ręce.
Genowefa natychmiast otworzyła oczy i wstała w uniesieniu.
Jedną ręką objęła szyję Maurycego, drugą szyję Lorina i tak troje stojąc na wozie, i wzajem na sobie wsparci, przesłali ku niebu spojrzenie wdzięczności.
Pospólstwo, które ich znieważyło, gdy siedzieli, umilkło widząc, że stoją.
Rusztowanie już się pokazało.
Maurycy i Lorin widzieli je, Genowefa nie widziała, bo patrzyła tylko na swojego kochanka.
Wóz nakoniec się zatrzymał.
— Kocham cię!... rzekł Maurycy do Genowefy, kocham cię!
— Kobieta najpierw!... najpierw kobieta!... krzyknęło tysiąc głosów.
— Dziękuję ci, narodzie!... rzekł Maurycy, któż śmiał ci zarzucać okrucieństwo?...
Wziął Genowefę na ręce i przyłożywszy usta do ust jej, poniósł ją do rąk Simona.
— Odważnie!... wołał Lorin, odważnie!
— Dobrze... odrzekła Genowefa, dobrze!
— Kocham cię!... szepnął Maurycy, kocham cię!
Wyglądali nie na ofiary, które zarzynano, ale na przyjaciół, obchodzących uroczystość śmierci.
— Bądź zdrów!... zawołała Genowefa do Lorina.
— Do widzenia!... odpowiedział.
I Genowefa znikła na nieszczęsnej desce.