Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Obywatelko, — rzekł do Genowefy — wypadnie zdjąć chusteczkę, i podczesać albo obciąć włosy, jeżeli wolisz.
Genowefa struchlała.
— Odważnie, przyjaciółko, — rzekł łagodnie Lorin.
— Czy wolno, abym ja podczesał włosy pani? — spytał Maurycy.
— O! tak, — zawołał Genowefa, — on! błagam pana panie Samson.
— Dobrze, odwracając głowę odpowiedział starzec.
Maurycy odwiązał chusteczkę z jej szyi, Genowefa pochyliła się i klękając przed młodzieńcem nadstawiła mu swą czarowną głowę, piękniejszą w chwili boleści, aniżeli kiedykolwiek była w chwilach radości.
Kiedy Maurycy kończył ubierać ją do grobu, ręce mu tak drżały i taka boleść malowała się w jego twarzy, iż Genowefa zawołała:
— O! jam odważna!... Maurycy!...
Samson obrócił się.
— Wszak prawda, panie, żem odważna?... — spytała.
— W istocie, obywatelko, wzruszonym głosem odrzekł wykonawca, prawdziwieś odważna!
Tymczasem pierwszy pomocnik przejrzał wykaz, podany przez Fouquier-Tinvilla.
— Czternastu... — rzekł.
Samson policzył skazanych.
— Piętnastu wraz z umarłym... — rzekł, — a to jakim sposobem?
Lorin i Genowefa jedną myślą kierowani, liczyli z nim razem.
— Mówicie, że jest tylko czternastu skazanych, a nas jest osób piętnaście?... — rzekła.
— Tak, obywatel Fouquier-Tinville musiał się omylić.
— O!... ty kłamałeś... — powiedziała Genowefa do Maurycego, — ty nie jesteś skazany!
— Pocóż mam czekać do jutra, kiedy ty dzisiaj umrzesz?... — odpowiedział Maurycy.
— Przyjacielu... rzekła z uśmiechem, uspokajasz mię, widzę teraz, że umrzeć jest to rzecz bardzo łatwa.
— Lorinie, rzekł Maurycy, Lorinie... ostatni raz mówię... nikt cię tu poznać nie może... powiedz, żeś przyszedł pożegnać mię... powiedz, że cię przez omyłkę zam-