Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wa jej opadła mu na ramię, a długie rozplecione warkocze osłoniły gorącą twarz kochanka.
W tem uczuł Maurycy, że serce jej gwałtownie uderza, miotane jakąś wewnętrzną burzą.
— O! ty płaczesz, Genowefo... rzekł głęboko zasmucony, plączesz. Uspokój się! Nie, nie, boleści twej nigdy narzucać nie będę miłości mojej. Nigdy usta moje nie splamią się pocałunkiem, któryby zatruła choć jedna łza żalu.
I rozdwoił żywy pierścień swych ramion, odsunął czoło od czoła Genowefy i odwrócił się powoli.
Ale natychmiast, wskutek reakcji tak wrodzonej kobiecie, która się broni, a pragnie jednak mimo obrony, Genowefa zarzuciła na szyję Maurycego drżące ramiona, gwałtownie go uścisnęła i lodowatą, wilgotną łzami twarz przyłożyła do gorących lic młodzieńca, na których łzy te zastygły.
— O!... szepnęła, nie opuszczaj mnie, Maurycy, bo ty mi już tylko jeden na tym świecie pozostałeś!..