Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy Maurycy pośpieszył ku młodej kobiecie, a ta podniosła głowę.
— Genowefa!... zawołał, Genowefa u mnie? czyżem szalony, o mój Boże!
— Nie, tyś nie szalony, przyjacielu... odpowiedziała młoda kobieta: przyrzekłam, że będę twoją, skoro ocalisz kawalera de Maison-Rouge. Ocaliłeś go! oto jestem, czekałam.
Maurycy nie dobrze zrozumiał znaczenia tych wyrazów; cofnął się wstecz i smutnie patrząc na Genowefę, rzekł:
— Już więc nie kochasz mnie Genowefo?
Łzy stanęły w oczach Genowefy, odwróciła głowę i oparta o poręcz sofy głośnem wybuchnęła łkaniem.
— Niestety!... mówił Maurycy, widzisz sama, że już mnie nie kochasz! i co większa, uczuwasz zapewne jakąś ku mnie nienawiść, kiedy tak rozpaczasz.
Maurycy z taką boleścią wyrzekł te ostatnie słowa, że Genowefa spojrzała na niego i podała mu rękę.
— O mój Boże!... czyż ten, którego miałam za najlepszego, zawsze będzie egoistą?
— Egoistą! cóż to znaczy Genowefo?
— Więc nie pojmujesz, ile ja cierpię? Mąż mój musiał uciekać, brat z pod prawa wyjęty, dom spalony i to wszystko w jednej nocy! Wreszcie ta okropna scena między tobą a kawalerem!
Maurycy słuchał jej zachwycony.
— Więc przyszłaś, jesteś tu, przy mnie i już mię więcej nie opuścisz!
Genowefa zadrżała.
— I dokąd miałam iść?... odrzekła z goryczą. Czyż mam jakie schronienie, czyż mam jakiego opiekuna, prócz człowieka, który nałożył cenę za swą opiekę? O! wściekła i szalona przebyłam nowy most, a w biegu zatrzymałam się, aby się przyjrzeć ciemnej wodzie, szemrzącej pod arkadami; widok ten pociągnął mię, wabił. Tam, mówiłam sobie: tam spoczynek dla ciebie, biedna kobieto; tam spoczynek, tam zapomnienie!
— Genowefo, Genowefo!... zawołał Maurycy, i tyś to powiedziała? Ależ chyba już mnie nie kochasz?
— Powiedziałam... po cichu rzekła Genowefa, powiedziałam, i przyszłam.
Maurycy odetchnął i bezwładny upadł jej do nóg.