Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ja?... — zawołał zdumiony Maurycy, — ja mam stosunki z kawalerem de Maison-Rouge? ja go nie znam, ja z nim nigdy nie...
— Widziano, żeś z nim mówił.
— Ja?
— Tak jest.
— Kiedyż to? gdzie? Skłamałeś, obywatelu prezesie!... — dodał Maurycy, uniesiony przekonaniem swej niewinności.
— Gorliwość twoja dla kraju, — rzekł prezes, zadaleko cię unosi obywatelu Maurycy i pożałujesz natychmiast tego, co powiedziałeś, skoro ci dowiodę, żem mówił czystą prawdę. Oto trzy rozmaite oskarżające cię raporty.
— Ależ! — przerwał Maurycy, — czy sądzisz obywatelu, żem tyle głupi, iż wierzę w twego kawalera de Maison-Rouge?
— Czytaj oskarżenia.
— Nie będę czytał, — odparł Maurycy. — Oświadczam i zaprzeczam, iżbym miał kiedy widzieć kawalera de Maison-Rouge, iżbym miał z nim kiedy mówić. A kto nie zechce wierzyć mojemu słowu honoru, niech mi przyjdzie to powiedzieć, a wiem, jak się z nim rozprawię.
Dalszy ciąg posiedzenia odbył się ponuro i obojętnie.
Po posiedzeniu, prezes, jako dobry patrjota, głosem współobywateli powołany na zwierzchnika okręgu, zbliżył się do Maurycego i rzekł doń:
— Pójdź ze mną, Maurycy, mam ci coś powiedzieć.
Maurycy udał się za prezesem, który go zaprowadził do gabinetu obok sali posiedzeń.
Tam spojrzał mu w oczy i położywszy rękę na jego ramieniu, rzekł:
— Maurycy, znałem i poważałem ojca twego, dlatego też poważam cię i kocham. Wierz mi, że narażasz się na wielkie niebezpieczeństwo, przez ten brak wiary, który najpierw prowadzi do upadku umysł prawdziwie rewolucyjny. Mój przyjacielu, kto traci wiarę, traci i godność. Nie wierzysz w nieprzyjaciół ludu, przechodzisz koło nich, nie widząc ich, i mimowolnie stajesz się narzędziem ich spisków.
— Co u djabła? obywatelu... — odparł Maurycy, — znam siebie, jestem patrjotą pełnym odwagi i gorliwości; lecz ta gorliwość nie zaślepia mię, patrjotyzm nie czyni