Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przysięgnij...
— Przysięgam ci na Boga!
— Ba!... odrzekła stara, wiesz, że zniszczyli dawnego, a nie robili jeszcze nowego.
— Przysięgam ci na grób mojego ojca.
— Nie przysięgaj no grób, no złeby ci to wyszło. O! Boże znój, Boże!... skoro pomyślę, że za trzy dni może i ja także przysięgać będę na grób mojej córki. Moja córko! moja biedna Heloizo!... tak silnie wrzasnęła stara, że na grzmiący jej głos otworzyło się kilka okien.
Na widok otwierających się okien zdało się, że jakiś człowiek niby przylepiony do muru, odczepił się od niego i podszedł ku nieznajomemu.
— Nic nie poradzisz z tą kobietą, rzekł, ona oszalała.
— Nie, ona jest matką, odrzekł nieznajomy. I odszedł ze swym towarzyszem.
Widząc że odchodzą, staro Tison zdawała się odzyskiwać zmysły.
— Dokąd idziecie?... zawołała, czy chcecie ocalić mą Heloizę? Czekajcie, pójdę z wami... Czekajcie, ależ czekajcie!...
I biedna matko rycząc, spieszyło za nimi, lecz na rogu najbliższej ulicy straciło ich z oczu. Nie widząc, gdzie się udać, no chwilę stanęła niepewno, co ma czynić, a widząc, że jest sama jedno wśród nocnej ciszy, tego podwójnego symbolu śmierci, wydało rozdzierający okrzyk, i bez zmysłów padła na bruk.
Wybiło dziesiąta.
W tymże czasie, gdy ta sama godzina wybita na zegarze w Temple, królowo siedząc wraz z siostrą i córką przy świetle ciemnej lampy, w znanym nam pokoju, ukryta przed wzrokiem urzędników przez swą córkę, która udawała że ją całuje, odczytywała mały liścik, napisany na jak najcieńszym papierku i tak delikatnym charakterem, że oczy jej, zgasłe prawie od łez, zaledwie go przeczytać zdołały.
List brzmiał jak następuje.
„Jutro we czwartek żądaj pozwolenia wyjścia do ogrodu, o otrzymasz je łatwo, ponieważ jest rozkaz, oby ci wyświadczono tę łaskę, skoro jej zażądasz. Przeszedłszy się kilka razy, udaj znużenie; zbliż się do chałupki i proś wdowy Plumeau, aby ci pozwoliła trochę u siebie spocząć.