Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeżeliby ci, co chcą ułatwić im ucieczkę, byli na naszem miejscu i widzieli, co my widzimy: toby się im wszystkiego odechciało.
— W rzeczy samej... powiedziała Genowefa, zaczynam mniemać, że one stąd uniknąć nie zdołają.
— A ja, mam niepłonną pod tym względem nadzieję... dorzucił Maurycy.
Powiedziawszy to, wychylił się za barjerę i dodał:
— Baczność! idą uwięzione.
— Wymień mi je... mówiła Genowefa, bo ich nie znam.
— Dwie, co idą naprzód to siostra i córka Kapeta, ostatnia przed którą biegnie mały piesek, to Marja Antonina.
Genowefa postąpiła krok naprzód, Morand zaś, zamiast patrzeć przycisnął się do muru.
Usta jego bledsze były od ścian wieży.
Genowefa w białej sukni, z pięknem swem i czystem okiem, zdawała się być aniołem oczekującym na nieszczęśliwe, aby im przyświecić na gorzkiej drodze, jaką przebiegały, aby wlać odrobinę otuchy w ich serca.
Księżna Elżbieta i córka królewska przeszły, rzuciwszy na obecnych pełne zdziwienia spojrzenie; pierwszej przyszło na myśl zapewne, że ich to zapowiadały im znaki, bo żywo obróciła się ku córce królewskiej, uścisnęła ją za rękę i upuściła chustkę dla uprzedzenia królowej.
— Uważaj siostro... rzekła, upuściłam chustkę.
— I szła dalej z młodą księżniczką.
Królowa, o której słabości świadczył oddech trudny i powolny, oraz lekki kaszel, schyliła się aby podnieść chustkę co u nóg jej leżała, lecz szybszy niż ona, mały piesek porwał ją i poniósł księnie Elżbiecie. Królowa więc szła dalej na górę i wstąpiwszy na kilka schodów znalazła się tuż wobec Genowefy, Moranda i młodego urzędnika.
— O, kwiatki!... rzekła, jakże ich dawno już nie widziała. Jakże pięknie pachną i jakże jesteś pani szczęśliwa, że je posiadasz!
Genowefa wyciągnęła szybko rękę i podała bukiet królowej. Marja Antonina podniosła głowę, spojrzała na nią a zaledwie dojrzane kolory wystąpiły na jej blade czoło.
Atoli Maurycy, powodowany jakiemś naturalnem po-