Królowa tylko co wystała. Chora od dni kilku, dłużej niż zwykle leżała. Dowiedziawszy się od siostry, że słońce weszło wspaniale, przemogła się i prosiła, aby jej wolno było wraz z córką użyć świeżego powietrza na tarasie, naco też chętnie zezwolono.
Właściwie inna przyczyna skłaniała ją do tego. Wprawdzie raz tylko spostrzegła była z wysokości wieży Delfina, biegającego po ogrodzie; lecz za pierwszym znakiem, który dała synowi, nadbiegł Simon i zabrał dziecię do domu.
Mimo to jednak widziała syna, a dla matki było to wiele. Prawda, że biedny mały więzień blady był i zmieniony, że jak dziecię ludu, ubrany był w kaftan i grube spodnie, lecz zostawiono mu jego piękne, wijące się blond włoski, co mu okalały czoło, niby jutrzenka, którą Bóg chciał, aby to męczeńskie dziecię poniosło z sobą do nieba.
Gdyby więc choć raz jeszcze mogła widzieć syna, jakążby to radość sprawiło jej sercu!
A nadto inna jeszcze okoliczność miała miejsce.
— Moja siostro, rzekła jej księżna Elżbieta, wiadomo ci, żeśmy znalazły na kurytarzu źdźbło słomy zatknięte w róg muru, co w języku naszych znaków powiada, abyśmy się miały na baczności, bo przyjaciel zbliża się ku nam.
— Prawda, odpowiedziała królowa, która patrząc litośnie na siostrę i córkę dodawała sobie odwagi, aby niezwątpić o swem ocaleniu.
Po dopełnieniu wszelkich warunków służby na wieży, Maurycy tym większym był panem służby Temple, że los
Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/141
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXI.
PĄSOWY GOŹDZIK