Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Doskonale!... powiedział Morand.
I poszli w rzeczy samej. Piersi Maurycego, zaledwie mogły zawrzeć w sobie całe szczęścia, jakie go napełniało; zaledwie zdołał wstrzymać się od wydania okrzyku radości. Bo i czegóż mógł żądać już więcej?... Nietylko pewny był, że Genowefa nie kocha Moranda, ale wiedział nadto, że jest kochany i że może mieć nadzieję. Bóg zesłał na ziemię piękne słońce. Ręka Genowefy drżała wsparta na jego ręku, a wywoływacze publiczni, wyjąć na całe gardła triumf jakobinów i upadek Brissota wraz z jego wspólnikami, głosili, że ocalono ojczyznę.
— O! co za piękny dzień!... zawołał Morand.
— O! tak, bardzo piękny... powiedziała Genowefa, mocniej się opierając na ramieniu Maurycego. Oby do wieczora pozostał tak czysty i niezachmurzony jak w tej chwili!
Maurycy wziął to do siebie i był zachwycony.
Morand spojrzał na Genowefę przez swe zielone okulary z wyrazem szczególnej wdzięczności. Może i on do siebie te słowa, pięknej kobiety stosował.
Przebyli mały most; minęli ulicę de la Juiverie i most Notre-Dame potem udali się na plac ratusza, ulicę Barre-du-Bec i ulicę Saint-Avoye. W miarę jak postępowali, krok Maurycego stawał się coraz lżejszy, chód zaś jego towarzyszki i towarzysza coraz ociężalszy Na rogu ulicy de Vieilles-Haudriettes kwiaciarka jakaś zastąpiła nagle drogę naszym przechodniom: z koszykiem pełnym kwiatów.
— Mój piękny urzędniku... — odezwała się kwiaciarka, kup ten goździk dla tej ślicznej obywatelki.
I owszem — rzekł Maurycy — kupuję dlatego, że to goździki, innych kwiatów nie cierpię.
Maurycy wziął najpiękniejszy ze wszystkich bukietów, to jest ten, który mu podała kwiaciarka, i podał go Genowefie.
— Dziękuję, piękny urzędniku, powiedziała kwiaciarka chowając daną jej przez Maurycego srebrną monetę, stokrotnie dziękuję! I postąpiła ku innej parze obywateli w nadziei, że dzień tak wspaniale rozpoczęty pójdzie jej pomyślnie.
Resztę drogi jeden Maurycy odbył naprawdę wesoło, wesołość bowiem Genowefy była przymuszona, a Morand