Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XV.
BOGINI ROZUMU

Maurycy naprawdę był chory. Od czasu jak nie wychodził z domu, Lorin odwiedział go regularnie i czynił co mógł, aby nakłonić przyjaciela do jakiej rozrywki. Ale Maurycy był nieugięty. Są choroby, z których leczyć się nie chcemy.
Pierwszego czerwca Lorin przybył około pierwszej w południe.
— Co tam dziś nadzwyczajnego, żeś się tak ubrał świątecznie?... — spytał Maurycy.
— Najprzód ma nastąpić zupełny upadek żyrondystów, przy odgłosie bębna. W tej chwili na placu Karuzeli, ogrzewają czerwone kule, a potem: mówiąc szczegółowo, pojutrze odbędzie się wielka uroczystość na którą cię zapraszam.
— Ale dziś nic nadzwyczajnego?... Powiadasz, żeś po mnie przyszedł?...
— Owszem, dziś odbędziemy próbę.
— Jaką próbę?...
— Próbę wielkiej uroczystości.
— Mój kochany, wiesz, że od tygodnia nigdzie nie wychodzę i nie wiem, co się dzieje; potrzeba więc, abyś mnie objaśnił.
— Jakto!... alboż ci nie powiedziałem?...
— Nic mi zgoła nie powiedziałeś.
Maurycy wzruszył ramionami.
— Krzywże się i wzruszaj ramionami skoro ci się podoba... — rzekł Lorin, — my jednak będziemy czcić odtąd boginię Rozumu.