Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zważać na ich groźby. Zuchwałość ich dochodziła nawet do tego, że nie słuchali miejskich sierżantów i z obojętnością znosili razy pałeczki, oznaki władzy policyjne], która usiłowano spędzić ich z drogi. Pomimo wszystkich przeszkód postępowali oni naprzód, oddając z lichwą na lewo i na prawo odbierane razy i piersią konia rozdzielając tłumy; jak okręt przodem swym pruje fale morza, tak oni torowali sobie wśród ludzkich fal drogę powolną lecz ciągłą, zwierającą się natychmiast znowu po ich przejściu. W ten sposób przybyli nakoniec na czas, aby przyjrzeć się pochodowi; w chwili, gdy się zbliżała lektyka królowej Izabelli, jeden jeździec drugiemu dał jakiś znak, czy hasło, poczem drugi rozkazowi posłuszny, uderzył prawie jednocześnie kijem, który trzymał w ręku oba przednie konie honorowej straży miejskiej, które im drogę tamowały. Jeden z koni, uderzony w głowę, cofnął się, drugi wyrwał się spłoszony naprzód, a wówczas korzystając z zamieszania i powstałej luki, rzuci i się w nią, popędzając szybciej swojego koma i przewracając po drodze Raj na Piekło, Śmierć na Czyściec, a Cnoty chrześcijańskie na Grzechy główne. Niewstrzymani przybiegli tak aż do lektyki, wśród krzyków pospólstwa, które ich wzięło za ludzi złej woli, lub za szalony ci, — ścigani przez ks. de Touraine i ks. de Bourbon, którzy widząc biegnących ku królowej i podejrzywając o złe zamiary dobyli swych mieczy z pochew.
Królowa, przelękniona w pierwszej chwili tym hałasem, nie wiedziała jeszcze, co się to stało, gdy nagle pomiędzy deputowanymi kupiectwa, którzy trzymali baldakin i lektykę — spostrzegła obu winowajców Pierwszym jej zamiarem było wcisnąć się jaknajgłębiej w lektykę, ale ten z dwóch jeźdźców który widocznie miał prawo rozkazywać drugiemu, nachyliwszy się z konia, szepnął królowej kilka słów do ucha, uczylił czapeczki,