Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Był to sposób polowania na niedźwiedzia właściwy Alunie, lecz niedający się zastosować przez nas, z przyczyny niewiadomości naszej w zarzucaniu arkanu. Aluna nauczył nas tego w prawdzie pokazując, jak sam robił. Dla nas ten sposób wydawał się jeszcze łatwiejszym.
Ubiwszy i wypaproszywszy niedźwiedzia, zawiesiliśmy go na gałęzi dla zabezpieczenia od szakali, poczem wilczym krokiem i dążąc z wiatrem szukaliśmy innego stanowiska.
To stanowisko nie było trudne do wynalezienia. Aluna zalecił nam zatrzymać się w miejscu, które mu się wydawało stosownem, złożył w moje ręce swój arkan i strzelbę a wziął moją dubeltówkę. Aluna zrobił się mną, ażeby mnie nauczyć.
Po upływie godziny, niedźwiedź się spuścił. Ten zatrzymał się o 30 kroków od nas, chcąc się napoić. Aluna wymierzył do niego, mówiąc do nas:
— Ten głupiec tak się wystawia, że mógłbym go ubić na miejscu. Ale go tylko zranię, dla pokazania wam jak z nim postąpić należy.
I wistocie wypalił do niego. Niedźwiedź ugodzony w łopatkę, wydał ryk spoglądając w miejsce zkąd ranę otrzymał. Wtedy Aluna ukazał się i szedł w prost ku niemu. Niedźwiedź ze swej strony, zoczywszy przeciwnika, zamiast uciekania, postąpił kilka kroków naprzeciw niego; poczem będąc na pięć lub sześć kroków od Ałuny, podniósł się na tylnych łapach, gotując się do uduszenia go. Aluna upatrzywszy chwilę, wymierzył w piersi i wypalił, — niedźwiedź powalił się jak kłoda.