Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/645

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mam już rodziców; lecz nie troszcz się pan, praca mnie wyżywi.
— Naturalnie, a ponieważ czytałeś dzieła Rousseaua, wiesz zatem, że każdy człowiek, choćby był synem księcia, powinien się uczyć rzemiosła.
— Nie czytałem „Emila“, a podobno w tej właśnie książce mowa jest o tem, wszak prawda?
— Tak.
— Słyszałem pana de Taverney, jak wyśmiewał tę metodę i jak żałował, że syna swego stolarzem nie zrobił.
— Cóż zrobił z niego? — zapytał nieznajomy.
— Wojskowego, oficera — odpowiedział Gilbert.
Starzec się uśmiechnął.
— Wszyscy oni tacy, ci szlachetnie urodzeni; zamiast nauczyć dzieci rzemiosła, dającego sposób do życia, oni ich uczą takiego, które śmierć niesie. Stąd powstają rewolucje, następnie wygnania, a na wygnaniu, pomiędzy obcymi, szlachcic żebrać będzie, lub zaprzeda się, co gorzej daleko.
— Lecz ty, nie będąc synem szlachcica, zapewne umiesz robić cośkolwiek?
— Mówiłem już panu, że nie umiem i mam wstręt do pracy fizycznej.
— A! — podchwycił starzec — więc leniwy jesteś?
— O! wcale nie; ale zamiast pracy ręcznej,