Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1799

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chce, aby mnie zabiły wyrzuty sumienia, rozpacz i miłość; ach! tak, więc mam pokutować!... a może?... W Taverney?... Pójdę, pójdę! choćby na koniec świata, gdyby zaszła tego potrzeba; odnajdę ją, choćbym miał umrzeć później z głodu i zmęczenia!
Pomału uspokoił się, spojrzał przytomniej wokoło; postanowił wrócić do Paryża.
Tym razem szedł godzin pięć.
— Baron — myślał chłopak — pozostał zapewne w Paryżu, pójdę z nim się rozmówić. Że Andrea uciekła, to nic dziwnego, wszak nie mogła tu pozostać. Jednak gdziekolwiek jest, ojciec musi o tem wiedzieć. Jedno jego słowo wskaże mi jej ślad, a wreszcie on sam przywoła córkę, jeżeli zdołam trafić do jego chciwości.
Znów nadzieja wstąpiła w serce Gilberta.
Około godziny siódmej wieczorem przybył do miasta.
Młodzieniec udał się prosto do małego domku przy ulicy Coq-Héron i zapukał bez wahania.
Odpowiedziała mu cisza.
Zapukał mocniej; to samo milczenie.
Ostatnia deska ratunku usunęła się.
Oszalały z rozpaczy, gryząc ręce, ażeby ukarać ciało, iż mniej cierpiało od duszy, Gilbert podążył ku domowi Rousseau, popchnął drzwi i znalazł się na schodach.
Do chustki, w której schował trzykroć sto tysięcy franków, przywiązany był także klucz od poddasza.