Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1798

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Służący wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć: „Nie wiem“.
— Jakto, nie wiesz, dokąd się udała panna Andrea? — krzyknął Gilbert — czy nikt tego nie wie? O! nie musiała wyjechać bez ważnego powodu.
— A to sobie dobre! — zawołał służący, któremu nie imponowało nowe ubranie Gilberta naturalnie, że musiała wyjechać nie bez przyczyny.
— Więc dlaczego wyjechała?
— Dla zmiany powietrza.
— Co? Dla zmiany powietrza? — powtórzył Gilbert.
— Tak, w Trianon powietrze jej nie służyło, i, za poradą lekarza, wyjechała stąd.
Zbytecznem było pytać o więcej, służący widocznie tylko tyle wiedział.
Gilbert, oniemiały z rozpaczy, pobiegł do mieszkania Andrei, ale drzwi zastał zamknięte.
Na korytarzu leżała jeszcze rozrzucona słoma, widocznie po pakowaniu.
Gilbert wbiegł na swoje poddasze i spojrzał naprzeciwko.
Okno pokoju Andrei pozostało otwarte, przez nie zobaczył puste mieszkanie.
Gilbert zacisnął zęby, wyrywał sobie włosy z głowy, z rozpaczą tarzał się po ziemi.
Później, z szybkością błyskawicy, zbiegł na dół i rzucił się w ogród.
— O! wszystko, wszystko stracone — wołał z boleścią — Bóg nie chce, abym ją odnalazł; Bóg