Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1797

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stanie na wszystko, ale będzie nawet nim zachwycona.
Nadzieja wstąpiła w serce chłopaka.
Nawet mu przez myśl nie przeszło, aby kobieta, znajdująca się w takiem położeniu, jak Andrea, nie przystała na małżeństwo, przynoszące jej oczyszczenie i sto tysięcy dukatów.
Gilbert budował zamki na lodzie z pełną wiarą.
Wkrótce już znalazł się tuż przy Trianon.
O! nie bał się już niczego.
Filipa ułagodzi szlachetnym postępkiem, Andreę miłością, a starego barona złotem.
Pomimo zupełnej nieznajomości społeczeństwa, uczeń J. J. Rousseau’a odgadł instynktownie, że pieniądze są wielką siłą.
Wszedłszy do ogrodu, z pewną dumą spoglądał na ogrodników, z którymi przed tygodniem jeszcze kolegował.
Pierwszego służącego zapytał o barona de Taverney.
— Barona niema w Trianon — usłyszał odpowiedź.
— A pan Filip?
— O! pan Filip wyjechał z panną Andreą.
— Wyjechał! — zawołał Gilbert.
— Tak.
— Kiedy wyjechali?
— Przed pięciu dniami.
— Do Paryża?