Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1548

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I upadł na kolana i ściskał z uniesieniem tę słodką piękność, uśmiechającą się doń nieziemskim uśmiechem.
— Więc mnie już nigdy nie opuścisz?... mówił — więc pod twem spojrzeniem, przebijającem ciemności, żyć będę bezpieczny, więc pomagać mi będziesz w tych pracowitych moich badaniach, które sama jedna, jak słusznie rzekłaś, jesteś w stanie uzupełnić, w badaniach, które jedno słowo twoje zrobi łatwemi i niepłonnemi. Ty jedna powiesz mi, że rzeczywiście nie stworzę złota, ty jedna powiesz mi, w jakim zakątku świata Bóg je przechował; ty jedna mi powiesz, gdzie drzemią odwieczne skarby oceanów. Za pośrednictwem oczu twoich dostanę kosztowną perłę w muszli zamkniętą; odgadnę myśl ludzką, rodzącą się w kręgach mózgowych; za pośrednictwem uszu twoich usłyszę niepochwytny szmer robaka, toczącego ziemię i kroki nieprzyjaciela, zbliżającego się do mnie. Będę wielki jak Bóg i jak Bóg szczęśliwy. Lorenzo moja, Bóg nie ma w niebie takiej jak ty towarzyszki; Wszechmocny jest, ale samotny; boskiego swego majestatu nie podziela z żadną inną istotą boską.
Lorenza uśmiechała się ciągle i na gorące słowa odpowiadała gorętszemi jeszcze pieszczotami.
— A jednak — mówiła, jakby widziała przez czaszkę kochanka każdą myśl, wstrząsającą mózg jego niespokojny i wrażliwy — a jednak ty wątpisz jeszcze Acharacie; ty wątpisz, abym mogła przekroczyć koło, zakreślone naszą miłością; wąt-